To pierwsze słowo, jakie mi przyszło na myśl po wyjściu z kina... Dialogi przypominające domorosłe filozofowanie... Śmierć jest bardzo delikatnym tematem, wymagającym od kina dużej subtelności... a tu mamy kawę na ławę... bohaterka siada przy barowym stoliku, wypisuje rzeczy, jakie musi zrobić przed śmiercią. Hm... jak dla mnie ta scena to sprowadzenie śmierci do banału...
I zaraz przypomniałam sobie świetny film "I twoją matkę też". Również problematyka samotności wobec śmierci (bycia "sam na sam" ze świadomością bliskiego końca), chęci przeżycia ostatnich chwil jak najlepiej, a przede wszystkim - tak jak się chce. Tylko przy tym jaka finezja i zero sztuczności, którego to wrażenia-niestety-nie mogłam się pozbyć przy oglądaniu "Mojego życia beze mnie". Dla mnie to film o ambitnych aspiracjach, które -niestety- nie bardzo mają się do końcowego efektu...
A ja się nie zgadzam. Zbyt często śmierć traktowana jest jak porcelanowa filiżanka, która pęknie, gdy tylko mocniej się jej dotknie. Śmierć to coś trudnego, ale coś, co się przydarza każdemu. Nie można owijać jej bawełną i udawać, że nie istnieje, czaić się, zamykać oczy. Ten film jest kontrastem dla tych wszystkich przeintelektualizowanych dzieł o subtelności śmierci. Śmierć to nie jest banał, ale nie powinien być tabu. Mówi się o niej trudno, ale może takie spojrzenie sobie w oczy i stwierdzenie "umieram", uporządkowanie życia i pogodzenie się ze sobą jest lepszym rozwiązaniem, niż do ostatniej chwili udawanie, że wszystko jest w porządku?
Zgadzam się z Tobą. Wielu ludzi na wieść o śmierci wolałaby,żeby nadeszła ona w jednej chwili,a pozwoliła odejść ich rozpaczy,bólowi,cierpieniu,krzywdy z powodu świadomości,że za jakiś czas nie zobaczą już nigdy swoich bliskich.
Dlatego podziwiam ludzi,którzy znajdują w sobie tyle siły i motywacji,by wiedząc,że za chwilę odejdą z ziemskiego padołu, nadrobić stracony czas i przeżyć te chwile jak najpełniej. Tak jak bohaterka "Moje życie beze mnie".
przychylam się do tej opinii. Bardzo ładnie napisane. Bez żadnych przeidealizowanych dialogów. Refleksje bliskie rzeczywistości. Bez bajek ubranych w wyhodowane w filmografii o tej tematyce słówka typu: nadzieja, wiara, siła. Po prostu życie. Sekunda po sekundzie, krok po kroku, bliżej śmierci. Mieszkam na wsi, gdzie znam wielu ludzi oczekujących na śmierć. Ciągle opowiadają o rzeczach, które chcieliby jeszcze zrobić, zanim... Mówią o tym z prawdziwym uśmiechem na ustach!!
Wydaje mi się, że miałaś na myśli film "Wszystko o mojej matce", a nie "I twoją matkę też." Pozdrawiam.