PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=40767}

Moje życie beze mnie

My Life Without Me
7,3 12 635
ocen
7,3 10 1 12635
Moje życie beze mnie
powrót do forum filmu Moje życie beze mnie

Jestem świeżo po obejrzeniu filmu. Z reguły daleko mi do oceniania postaw innych, ale ciężko przejść bez emocji wobec poczynań głównej bohaterki.
Kobieta ma zaledwie 23lata, 2 dzieci, męża, ojca w więzieniu i mieszka w przyczepie. Wydawać się może, że to plony błędów młodości, lecz nie widać, żeby fakt posiadania dwóch uśmiechniętych córek, kochającego i czułego męża, w którego objęciach zasypia, dołował naszą postać. Do tego mieszkanie w przyczepie sprawia wrażenie ciepłego gniazdka.
Nagle wielkie "bum. Nasza bohaterka dowiaduje się, że za miesiąc umrze. Ann ma raka, choć czasami jej zachowanie skłaniało mnie do refleksji czy to nie jakieś zaburzenia psychiczne w stylu borderline.
W swojej "wielkiej miłości" nikomu nie mówi o tym fakcie, a sama sporządza listę rzeczy, które musi wykonać przed odejściem, nagrywa kasety magnetofonowe na urodziny córek i oczywiście postanawia przespać się z innym facetem, by "zobaczyć jak to jest".
Jej postawa jest o tyle rozczarowująca, że w ostatnich 2 miesiącach próbuje nadrobić całe życie, nawet za cenę zranienia najbliższych - wątpię, by rodzina wybaczyła jej ukrywanie choroby, dlatego, ze chciała oszczędzić im cierpienia. Nagłe odejście i kasety magnetofonowe nie są w stanie zastąpić rozmowy, a może inni mieli jej też do powiedzenia coś równie ważnego? Owszem, cierpienia oszczędzała chyba tylko mężowi, nie mówiąc mu o tym, że zdradza go z innym, bo i tak sama umrze, a i tak się o tym nie dowie, wiec po co? Przecież nie liczą się ich wspólne lata, nie liczy się ich uczucie, liczy się to by spróbować jak to jest z kimś innym.
Brak krytyki wobec głównej bohaterki jest wręcz rażący.
Drażniące było również to, że wszystko, co Ann sobie zaplanowała, spełniało się punkt po punkcie, beż żadnego wysiłku - jak przy pomocy magicznej różdżki - romantyczne umieranie w różowych okularach.
Nie staram się tutaj oceniać całego filmu poprzez pryzmat zachowań głównej bohaterki, ale to właśnie na tym chciałam się skupić w tym komentarzu, ponieważ była to dla mnie kwintesencja hipokryzji.

użytkownik usunięty
orchids999

dokładnie moje odczucia po tym filmie. Dosłownie razi mnie to romantyczne w s z y s t k o, począwszy od zachowania bohaterki, po cały plot, który idzie jak po sznurku, a dziewczyna nie musiała kiwnąć nawet palcem. Filozofia jest na poziomie Paulo Coelho, ja rozumiem, że rak, śmierć, koniec, ale bez przesady, gdyby tak wszyscy chorzy na raka mieli swój last minute, to nic, tylko umierać, bo przecież wcześniej można sobie tak zaszaleć, że kurczę, całe życie w pigułce, po co męczyć się do trzydziestki. Choroba i odejście nie daje przyzwolenia na niemoralne (sorry, zdrada nie jest w porządku mimo wszystko, postawcie się w roli męża, ja bym średnio zadowolona była z tego, że moja żona romansowała sobie z kimś zanim odeszła, jeszcze trzymając ten fakt dla siebie, och, ale była taka "szczęśliwa", super, rzygam tęczą, mogła się na niego wypiąć całkiem zamiast leżeć mu w ramionach oraz zapewniać o miłości, sic) postępowanie, żeby jeszcze nie kochała Dona, był kulawy (już przesadzam), bił ją, nie chciał, no cokolwiek, natomiast tu mamy "bo chcę zobaczyć, jak to jest". Gloryfikujmy minutowe uniesienia, so sweet, a jak nam by się facet jedenastominutowo uniósł z jakąś kelnerką, wcale nie chciał zobaczyć, jak to jest i bardzo nas kocha, ale cóż, tak wyszło, bo był chwilowo nieszczęśliwy, szef go zjechał i miał chcicę połączoną z zapaleniem ucha? Ktoś by mógł powiedzieć, że takie jest życie, jednak jak Ann mówi, tylko w reklamach wszyscy są szczęśliwi. Nikt nie powiedział, że trzeba zaliczyć absolutnie wszystko, można do tego oczywiście dążyć, ale żeby odhaczać na zasadzie wyścigu jedynie z powodu śmierci za dwa miesiące? Nikt nie każe umierać z płaczem i w cierpieniu, ale żeby zaraz zachowywać się jak wygłodniały wilczur spuszczony z łańcucha? Trzeba się było zabezpieczać, mając te siedemnaście lat, ewentualnie być odważnym i takim chętnym doznaniowo wcześniej, a nie zgrywać męczennika, bo się wpadło, ojejku, nie mogę być młoda i szalona, teraz mam raka, mogę wszystko, i tak zdechnę, szkoda, że nie obrobiła banku, chciała w końcu, żeby było im dobrze. Ma dziewczyna męża (ile młodych wciąż jest ze sobą po wpadce?), zdrowe dzieciaki, pracę, drobnych radości pasowałoby szukać tutaj właśnie, choćby uprawiać cholerny ogródek, cokolwiek, szukać jakichś pozytywów. Tu pewnie posypałyby się opinie, że nic od życia nie ma, no ale j/w. Za błędy się płaci, straszne rzeczy, spała z jednym facetem. Egoizm chorego egoizmem, ale, do cholery, sama osobiście nie chciałabym zejść z tego świata, udowadniając jaka jestem fajna, bo uwiodłam jakiegoś bruneta i nagrałam córkom życzenia na każdy rok. Osobiście pewnie rzuciłabym pracę, skupiła się na spędzaniu czasu z najbliższymi, amen.

ocenił(a) film na 3

Mega rozsądny komentarz

ocenił(a) film na 5
orchids999

Zgadzam się w CAŁEJ ROZCIĄGŁOŚCI z moimi przedmówcami... Napisałam nawet dłuższą notatkę, aby dodac nowy temat, ale ta strona niestety nie działa jak należy i notatkę mi "zjadło", w związku z czym straciłam jakieś 30 minut mojego życia... Owszem film miał spory potencjał, ale zle została rozpisana postać głównej bohaterki. Gdyby chociaż zrobiono z niej singielkę, samotną z jakiegoś powodu matkę, czy kobietę z dziećmi lub bez, ale w toksycznym związku, to już historia byłaby bardziej autentyczna, wzruszająca i przekonywująca. Mamy tu jednak laskę, która ma męża jak z tejże własnie reklamy. Jest przystojny, czuły, kochający, spokojny i jest fantastycznym ojcem, Czegóż chceć więcej??? Ano poczuc jak to jest, przespać się z kimś innym i jakby tego było malo, "rozkochać go w sobie, a potem porzucić", bo teraz jaśnie Pani już opuszcza ten padół i już sobie zobaczyla "jak to jest", a co tam czuje jakiś obcy facet to nic takiego... Niestety takie zachowanie i taka postawa nie pozwalają mi się zidentyfikować z bohaterką i jej współczuć (co miało miejsce, gdy oglądałam inne filmy z rakiem w tle)... Była dla mnie egoistką, która nie raczyła nawet powiedzieć mężowi o swojej śmiertelnej chorobie. I nie dlatego, że chciała oszczędzić mu cierpień, a dlatego, że było jej to na rękę. Jestem w stanie jedynie zrozumieć to, że nie powiedziała dziewczynkom, bo wobec dzieci ma się większe skrupuły... Gdyby jednak mąż i matka wiedzieli, to pewnie bardziej "pilnowaliby" jej, staraliby się nie spuszczać jej z oka (ponieważ nowotwór jest nieprzewidywalny)... Ta z kolei nie mogłaby sobie wówczas organizować schadzek z kochankiem, którego de facto, również oszukała i wykorzystała. Na jego miejscu, gdybym odsłuchiwała taśmy , którą nagrał, to rzuciłabym sprzętem o ścianę i nie uwierzyła w ani jedno jej słowo. Widocznie była jakaś niespełniona seksualnie, nie umiem tego inaczej wytłumaczyć. Tylko, że tak to jest, gdy ma się pierwszego, a zarazem ostatniego faceta, w wieku 17 lat... Niestety równiez gra aktorska Pani Polley, pozostawia wiele do życzenia. Jest ona chłodna, zdystansowana, po prostu nagrywa sobie niemal beznamiętnie jakieś tam taśmy dla bliskich. Zachowuje się tak, jakby rzeczywiście miała tą anemię, którą sobie wymyśliła. Ratują ten film Panowie : Scott Speedman i Mark Ruffalo... Każdy z nich jest inny i ma ciekawą postać do zaoferowania widzowi. Nie chciałabym być w skórze ani jednego, ani drugiego. I to ICH i dziewczynek było mi w calym filmie najbardziej szkoda, bynajmniej nie Ann... Dziwi mnie to wszystko niezmiernie, ponieważ Isabel Coixet ma na swoim koncie piękny, kameralny, subtelny i bardzo naturalny film "Życie ukryte w słowach" (który polecam), gdzie Sarah Polley zagrała WYBITNĄ kreację i pięknie zaczarowała. Śmiem twierdzić, że przebiła równie znakomitego tam, Tima Robbinsa.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones